Peptydy lepsze od kolagenu hydrolizowanego?
Rynek suplementów kolagenowych jest trochę jak rynek proszku do prania - produkty, które działają, są do siebie tak podobne, że wyjęte z opakowania będą nie do odróżnienia. Kolagen hydrolizowany, o którym wiemy z obserwacji naukowych, że działa, spełnia następujące kryteria:
- Jest pocięty w procesie hydrolizy na mniejsze kawałki
- Owe kawałki mają masę cząsteczkową nie większą niż 3000 Daltonów (im mniejsze, tym lepiej!)
W procesie trawienia nasz organizm rozkłada zdecydowaną większość suplementu do formy pojedynczych aminokwasów, ale drobny procent zostanie zaabsorbowany do krwiobiegu w formie interesującego di-peptydu, którym jest prolyl-hydroxyprolina (Pro-hyp). Pro-Hyp to dwa aminokwasy: prolina i hydroxyproliny powiązane ze sobą wiązaniem peptydowym.
Prolyl-hydroksyprolina nie występuje obficie w naturze. W ludzkim ciele jej zwiększone poziomy obserwowane są głównie w miejscach zranienia skóry i to obecność Pro-Hyp motywuje fibroblasty do zwiększonej produkcji kolagenu.
Czy możemy więc dostarczyć ciału zamiast pociętych kawałków kolagenu, bezpośrednio samą Pro-Hyp jako wyizolowany "peptyd"? O ile jest to w teorii możliwe, nie ma konkretnych badań na ludziach, które potwierdzałyby skuteczność takiej kuracji pod kątem zwiększenia elastyczności skóry.
Firmy mamiące klientów obietnicami, że zamiast kolagenu wystarczy spożywać "peptydy", często nawet nie oferują peptydów, tylko suplementy składające się z aminokwasów... bo nie jest całkowicie błędem nazwać pojedynczy aminokwas "mono-peptydem". Podejrzewam, że próby promocji suplementów aminokwasowych pod etykietą "peptydów" wynika z faktu, że do ich produkcji możemy zatrudnić bakterie, co pozwala tworzyć suplementy wegańskie, na które jest zdecydowanie zapotrzebowanie.
Sam pomysł na rozróżnianie między suplementem z "kolagenem hydrolizowanym" a suplementem z "peptydem kolagenowym" jest próbą ogłupienia klientów, bo kolagen ze swej natury jest peptydem, bo składa się z aminokwasów powiązanych ze sobą wiązaniem peptydowym. Kolagen hydrolizowany jest więc ze swej natury peptydem.
Na chwilę obecną nie da się nawet kupić na rynku suplementu zawierającego ów kluczowy di-peptyd jakim jest prolyl-hydroksyprolina: w najlepszym wypadku znajdziemy miks aminokwasów proliny, hydroxyproliny i glicyny.
Warto pamiętać, że skuteczność suplementacji kolagenem hydrolizowanym wynika z specyficznego i nietypowego sposobu, w jaki nasz układ pokarmowy reaguje na spożycie hydrolizowanego małocząsteczkowego kolagenu. Ponieważ małocząsteczkowy kolagen nie występuje w naturze, sam proces jego trawienia wywołuje nienaturalny efekt, jakim jest motywowanie ciała do zwiększonej produkcji kolagenu. Nie da się tego efektu wywołać konsumpcją aminokwasów, białek ani innych występujących w naturze produktów.
Niestety wiele firm próbujących przebić się na rynku suplementów szuka na siłę jakiegoś sposobu, by się wyróżnić: chwytają się różnych haseł i pomysłów, które mają niewiele wspólnego z tym co de facto wiemy o suplementacji małocząsteczkowym kolagenem hydrolizowanym. Zamiast skupić się na wielkości cząsteczek, rzucają się na hasła o liofilizowaniu, peptydach, natywności, etc., pomijając w swojej pogoni za pozycją rynkową dobro klienta.
Dlatego tak ważnym jest pytać producentów przede wszystkim o wielkość cząsteczek w ich suplementach i warto od raz skreślić z listy zakupów tych, którzy robią z tego tajemnicę.
Inne polecane wpisy: